Komentarze: 0
Dopadlo mnie. Znowu te mysli ponure... Uswiadamiam sobie jak daleko mi do moich idealow. To znaczy idealow - cech i umiejetnosci, ktore kazdy moze posiasc, jesli tylko sie postara. Wymaga to samozaparcia. Ja go nie mam. Jest wiele takich rzeczy. Dlaczego nie moge byc tak pracowita jak Na.? Majaca tyle roznych zainteresowan i umiejetnosci jak Ki.? Majaca takie wyniki w nauce jak Gr.? I wiele, wiele podobnych cech. To nie jest z mojej strony zazdrosc. To jest dazenie do wybranych przez siebie idealow w konkretnych dziedzinach, wzorow, ktore to dazenie nie porusza sie naprzod, bo brak mi sil. Brakuje energii, czasu, kreatywnosci, zeby cos zmienic. Zyje, bo zyje. Moje zycie nie przynosi nikomu pozytku, mi takze. W ogole nic w moim zyciu nie jest takie, jakie chcialabym zeby bylo. W starciu z rzeczywistoscia idealy szlag trafil. Chce ruszyc w koncu cztery litery, moze ktos powinien mnie kopnac...?
Da. mnie nie zostawil. Wszystko jest ok. Tzn. jest teoretycznie, ale czy praktycznie? Ostatnio zauwazylam, ze nie mowie Mu prawdy, gdy czasami o cos pyta. Moze zeby nie zrobic mu przykrosci, ale On jest przeciez wobec mnie tak bardzo szczery... Ten ideal tez nie zostal spelniony. Wszystko wyglada nie tak, jak chcialabym zeby bylo... Znowu...
I jeszcze na dodatek nudze...